Wiem, co sobie pomyślicie… Spokojnie, to nie tak. 🙂
Przybędziesz, powiedz, na mą wyspę?
Tu Słońce jasne skrzy w strumieniu,
na drzewach złote rosną liście,
nie chowa kraj się nigdy w cieniu.
Wciąż czekam twoich pierwszych kroków:
na piasku jasnym – cichych, lekkich;
wciąż czekam brzmienia twego głosu,
jak wśród fal – szumi – dawnej pieśni.
I wypatruję twego statku,
co za mgłą żagiel swój podniesie,
i nasłuchuję mewy wrzasku,
co wieść o Tobie mi przyniesie.
Tak, przyjdzie kiedyś dzień dla Ciebie,
że patrząc z masztu życia szczytu,
wyspę mą w dali gdzieś dostrzeżesz,
wpłyniesz na wody jej… niebytu.
W niebycie, czyli wszędzie.
Tolkien, jak nic!
Trudno to skomentować. Trudny tekst.
Bardzo ładne…
Tylko…
Po co to zakończenie?
Ale łatwo jej będzie, skoro zacząć może wszędzie…
Ładne, bardzo ładne. Ale, zastanawiam się, czy zamiast: jak wśród fal – szumi – dawnej pieśni, nie powinno być szumu? Bo albo to literówka, albo tak miało być, a ja się nie znam. 🙂
Skąd ten pesymizm?
Piękne. A końcówka dodaje tylko pewnej zagadkowości. Bardzo przypomina mi to tekst Elanor pod tytułem wyspa i interpretacja również nasówa mi się podobna.
Julito, nie chcę wpływać na wasze interpretacje. Ale w zamyśle autorskim nie jestem podmiotem lirycznym. 🙂
Wiem.