Ja nie mam nic na swoją obronę. Mogę tylko zrzucić winę na Matiusa i jego komentarz do ostatniego wpisu, który otworzył mi złą klapkę w głowie.
Generalnie drugi rozdział jest już zarysowany i wymaga tylko korekty, a plan wydarzeń jest poprowadzony do końca.
I pewnie nie powinienem wrzucać tekstu na świeżo, trzeba odczekać tydzień, na spokojnie przeczytać i wtedy poprawić… Ja to wiem, ale boję się, że jak poczekam, uznam, że to jest zbyt chore, by to wrzucać. 🙂
Chmura nad chmurami
Część 1.
– Kiedy obserwujemy ruchy wewnątrz płaszcza, fale sejsmiczne mogą interferować z powietrzem. – mówił poważnym tonem Profesor Robin Creese, zaproszony do wieczornego wydania serwisu informacyjnego BBC.
– Od kilku godzin w różnych częściach globu ludzie słyszą te dźwięki. – Reporterka nie kryła sceptycyzmu. – Australia, Alaska, Argentyna, Anglia… A także parę lokalizacji na inne litery niż „A”.
– Ziemia to złożony układ. Zmiany jednego elementu wpływają na inny. Jest całkiem możliwe… – geolog urwał, bo tuż za oknem studia, widocznym w panoramicznej kurtynie szklanego ekranu, rozbłysło niebo, na którym jedna z gwiazd najwyraźniej uruchomiła tryb stroboskopowy.
W studiu zapadła pełna napięcia cisza. Ktoś z obsługi próbował przełączyć kamerę na zbliżenie, ale reflektory zaczęły migotać w rytm gwiazdy, tworząc przedziwny spektakl cieni na suficie. Ktoś inny szeptem zapytał czy przypadkiem nie zbliża się nowa odsłona „Gwiezdnych Wojen”.
Tym czasem oko Narratora opuści studio telewizyjne z unoszącym się w powietrzu zapachem rozlanej przez wielu, bardzo wielu pracowników kawy. Przez moment zerknie na bramę ze złotymi literami głoszącymi „Nie – witamy” (litery „b” oraz „o” odpadły podczas zamieszania z pandemią czarnej śmierci i jakoś nadal nikt nie ma czasu zająć się problemem). Zerknie na stojący przed bramą, rosnący z każdą chwilą tłum ludzi. Kolejka nie przesuwa się do przodu. Przyczyną może być niewielka tabliczka z napisem „Zamknięte z powodu awarii”. [1] Tu w powietrzu unosi się nie tylko zapach kawy, ale i pieczonego chleba i smażonej ryby, bo miejscowy bar rybny Apostoł ruszył, korzystając z każdej okazji do zarobku. Kilka osób w kolejce przechodzi od zniecierpliwienia do głodu w błyskawicznym tempie, co widać po narastającym zamieszaniu.
Wreszcie przesunie się do pomieszczenia zaskakująco przypominającego studio BBC. Co prawda kamerę zastępuje tu niewielki rzutnik, a mikrofony przy krawatach uczestników broń biała przy pasach, ale wystrój jest zaskakująco podobny. No, jeśli nie liczyć pewnej dozy skrzydlatowości części przebywających.
Na ścianie wyświetlany jest dość skomplikowany schemat. Zaraz obok wisi tablica z planem dnia. Widnieją tu takie hasła, jak „Miłosierdzie”, „Łaska”, „Naprawa stołu w głównej mównicy”, „Obiad u mamy”, „Błogosławieństwo dla DG”, „Sprawa palestyńska”. [2] Przy drewnianym stole siedzi grupa osobników wpatrując się w leżące papiery i obraz z rzutnika.
– Jeśli tata się dowie… Sami wiecie. – Słowo „Potop” zawisło niewypowiedziane. Kilkoro aniołów z niedowierzaniem spojrzało w górę, jakby obawiając się, że już za moment niebo otworzy się i luną strumienie wody. Ktoś nerwowo zażartował, że tym razem może lepiej byłoby zesłać choćby deszcz kawy. Jednak nawet niewinny żart w obliczu możliwości gniewu Wszechmocnego brzmiał jak świętokradztwo. Nagle zrobiło się wyjątkowo cicho.
Kiedy plany Wszechmocnego brały w łeb, skutki były… spektakularne.
* * *
Wszystko zaczęło się, jak większość problemów na świecie, od alkoholu.
– Widziałeś tych ludzi, co ich ostatnio przyjmujemy? – Rafał zaczerpnął kolejną porcję wina ze stągwi stojącej pod ścianą. – Cisi, eleganccy. A ile piją kawy! I te ich dyskusje o rdzeniach, procesorach, pamięciach.
– A no widziałem. – Gabriel poczęstował się kolejną porcją szarlotki. – Ciasto pierwsza klasa! – dodał z uznaniem.
– Szef jak jest u mamy to zawsze przyniesie coś dobrego. Rozumiesz, ona naprawdę myśli, że on to wszystko zje. Ale wracając do sprawy, wiesz, oni założyli ostatnio Pawłowi skrzynkę emaliową. Pokazywał mi, może napisać coś i to zaraz jest u adresata. Bez papieru.
– Widziałem, widziałem. Kiedyś pełno aniołów latało z papierowymi wiadomościami, teraz wszystko jest nowocześniejsze. Ale wiesz jak to jest z Michałem, nie lubi nowości. A Piotr nie lepszy.
– Musimy ich w takim razie przekonać. Zobaczysz, będzie dobrze.
Gdyby Piotr słyszał ich rozmowę, mógłby wspomnieć, że słowa „Będzie dobrze” są na czwartej pozycji listy najczęstszych ostatnich słów w życiu, zaraz po „Nic mi nie jest”, „Wygląda ciekawie” i „Czemu nie”. Niestety, Piotra tu nie było, a w wizji przedstawionej mu przez rozentuzjazmowanych generałów armii niebieskiej wszystko wydawało się dużo bezpieczniejsze. Nie oznacza to, że temat był prosty.
– Nie ufam nowinkom. – Michał, Generał Pierwszy Archanioł patrzył z powątpiewaniem na swoich podwładnych. – Miecz jest prosty i zwój jest prosty.
– Otóż to. – Piotr przytaknął koledze. – Dobro, zło, postanowienie poprawy. Niebo, piekło, czyściec. Nagroda, kara, pokuta. Proste słowa. Jak patrzę na te wszystkie przyciski, ekrany, światełka. Przecież to istna wylęgarnia pomyłek. A do tej pory nie mieliśmy pomyłek.
– Nie do końca. – Tomasz, naczelny sceptyk niebiański do tej pory tylko się przysłuchiwał. – Pamiętacie sprawę dysleksji? Miesiącami tłumaczyliśmy się z tej plagi, a biedny struż do dziś ma syndrom stresu pocudowego.
– On tylko napisał „Ześlijcie deszcz śledzia” zamiast „Ześlijcie deszcz miłosierdzia„. – Piotr machnął ręką. – Gdybyśmy się przejmowali takimi drobiazgami, już dawno bylibyśmy w zaświatach. Zresztą ludzie i tak nie uwierzyli. Boję się, że jak uruchomimy te wasze komputery, to problemy dopiero się zaczną.
– A sprawa tych kręgów w zbożu? – Rafał nie dawał za wygraną. – Mieliśmy pomóc z plonami, a ktoś nie dopilnował i wylądowałem na dywaniku u szefa za wzbudzanie zabobonów. [3] A gdybyśmy mieli tu nowoczesny system, gdzieś od razu zapaliłaby się kontrolka i nigdy by to nam nie umknęło.
– No dobrze – westchnął Michał. – spróbujmy.
Tomasz tylko z niedowierzaniem pokręcił głową.
– Spróbujmy – – powtórzył cicho, jakby przeczuwając, że to słowo na długo zapadnie im w pamięć.
„Spróbujmy” to była piąta pozycja na liście. [4]
* * *
Było dobrze, na początku naprawdę było dobrze – powtarzał sobie w duchu Rafał, idąc schodami z grubą teczką raportów pod skrzydłem. – Efektywność odpowiadania na modlitwy wzrosła czterokrotnie, a czas oczekiwania pod bramą praktycznie zniknął. Zamiast przeglądać grube księgi, Piotr zerkał na wykres na ekranie i już wiedział co i jak. Szefostwo było zadowolone. A potem wyszło szydło z worka…
W niebiańskiej administracji nikt nie chciał głośno przyznać, że pojawiły się naprawdę poważne kłopoty. A jednak statystyki mówiły same za siebie. Mateusz od paru dni nie spał, przeglądając w nieskończoność kolejne wykresy i raporty. [5] Rzeczywistość była bezlitosna – w ostatnim roku doliczono się pięciokrotnego spadku nawróceń, co zakrawało na prawdziwy precedens w historii.
A Rafał znalazł się w samym epicentrum afery.
* * *
Kiedy jedna z modlitw dotarła do serwera piekielnego, demon w czarnej koszuli zaśmiał się głośno: „O, tu ktoś błaga o zgodę z teściową. Jak myślicie, podkręcimy konflikt rodzinny czy zasiejemy wątpliwość w skuteczność modlitwy?”
Jego towarzysze przybili sobie piątkę ognistymi pazurami, szykując się do następnej porcji sabotażu.
Belzebub rzadko bywał w tej części piekła. Uważał, że niebieska poświata i cichy szum nie do końca odpowiadają idei instytucji. Także obraz demonów stukających w klawiatury zdawał się odbierać im nieco majestatu. Niektóre demony miały nawet słuchawki z mikrofonami i prowadziły telekonferencje z innymi kręgami piekła. Co chwilę słychać było „Halo, Halo, tu siódmy krąg, prosimy o dane logowania do bazy Dusz Zbuntowanych.” W odpowiedzi trzaskały iskry, a w eterze rozbrzmiewało złowrogie wycie. [6] Ale było warto. Zdecydowanie było warto.
– Jesteście pewni, że oni nic nie wiedzą? – Mimo wszystko trudno mu było uwierzyć.
– Spokojna głowa, słyszałem że Piotr wzywa techników jak na komputerze pojawia się wygaszacz ekranu. Oni nie mają szans znaleźć naszego rootkita.
– Wykaz wątpliwości, transkrypty modlitw i rachunków sumienia… – Belzebub nie mógł ukryć podekscytowania. – No, chłopaki, zasłużyliście na darmową wejściówkę do sauny. [7] – odchylił się w fotelu wyściełanym czarną skórą i przywołał do siebie młodszego demona. – A tym czasem przygotujcie nową kampanię szeptaną wśród wiernych. Coś w stylu: „Nie wierzcie w cuda, bo nawet aniołowie wolą komputery”. Demon spisał na czarnej tabliczce kilka haseł, a Belzebub skinął głową z zadowoleniem. – Najlepiej działać powoli, lecz metodycznie – pomyślał, zaciskając dłonie na podłokietnikach.
* * *
W każdej dużej organizacji znajdzie się przynajmniej jeden pracownik, który jest od ratowania sytuacji krytycznych. W niebie taką osobą był Paweł, który często marzył, żeby mógł być nią ktoś inny.
Paweł absolutnie nie był technikiem. [8] Miał jednak pewną niezrównaną cechę – znajomości. Jeśli ktokolwiek w niebie mógł ogarnąć sytuację, to Paweł z pewnością go znał. Jego kontakty sięgały od samej góry aż do najniższych chórów anielskich. Podobno miał nawet nieformalne kontakty w pewnych zakątkach piekła, aczkolwiek nigdy tego oficjalnie nie potwierdził.
– Słuchaj, szef jest… Niezadowolony. – Rafał czuł się cokolwiek niepewnie. Nie chodziło tylko o problem nawróceń. Archanioł nie bał się technologii, ostatecznie sam był inicjatorem niebiańskiej e-rewolucji. Ale musiał przyznać, że ten gabinet wydawał mu się zbyt nowoczesny na niebiańskie standardy.
Ekspres do kawy? Jakie zastosowanie może mieć ekspres do kawy, skoro tysiące baristów z czyśćca było na skinienie skrzydła? I ta drukarka 3d drukująca replikę koloseum… Zdecydowanie zbyt nowocześnie. Przynajmniej mapa cesarstwa rzymskiego na ścianie wyglądała tradycyjnie. No, gdyby nie ledowe podświetlenie tras pielgrzymek Pawła na Ziemi, ale takie drobiazgi mógł wybaczyć.
– Gościu nazywa się Steve. – Paweł kołysał się na fotelu z zamyśloną miną. – To on mi to wszystko pomógł dobrać. – Ogólnym gestem wskazał na wyposażenie pokoju. – Mamy tu też kilku jego pracowników. Mogę zagadać, ale wiesz co to oznacza? Będziemy balansować na granicy regulaminu. I pewnie parę paragrafów złamiemy.
– Walić regulamin. – prychnął Rafał. – Słuchaj, jak tego nie ogarniemy, Michał wyśle nas wszystkich na przymusowe rekolekcje.
* * *
Podczas gdy Niebiosa coraz bardziej pogrążały się w chaosie, na jednym z wyższych poziomów raju Piotr siedział na skromnej ławeczce pod drzewem oliwnym. Wokół panował blask wiecznego poranka, a delikatny wietrzyk cicho poruszał liśćmi.
Obok usiadł Mojżesz z nieodłącznym kosturem w dłoni.
– Patrzysz na Ziemię? – zapytał Mojżesz, zerkając na przestrzeń, gdzie widać było zarys świata.
Piotr skinął głową.
– Widzisz, dzieją się tam dziwne rzeczy. Niby ludzie rozwijają się technologicznie, ale mają coraz większe problemy.
– Zawsze tak było. – Mojżesz uśmiechnął się delikatnie. – Każde pokolenie potrzebuje znaleźć swoją harmonię. A potem za chwilę pojawiają się nowe dysonanse.
Piotr przeniósł wzrok na Mojżesza.
– To tak jak tutaj. Czy nie wydaje się to zabawne? Każde rozwiązanie problemu natychmiast generuje kilka nowych.
– Chłopaki dadzą sobie radę. – Mojżesz poklepał pocieszająco Piotra po ramieniu. – Nie takie mieliśmy problemy.
– Nie takie, to prawda. Ale tęsknię za czasami, gdy wszystko było proste. A teraz… – zamyślił się. – Widzisz, robię się chyba zbyt staroświecki na to wszystko. Ja już tak naprawdę nie rozumiem tego co się dzieje.
* * *
– No dobra, trochę popytałem. – Gabriel poprawił aureolę na głowie i usiadł ciężko. – Ostatnia część systemu była outsourcingowana.
– Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby outsourcing w niebiańskich projektach skończył się dobrze – mruknął Rafał, nalewając sobie herbaty z dzbanka.
Gabriel tylko wzruszył skrzydłami.
– No właśnie. Firma nazywa się God Studios, ale Łukasz poszperał w księgach i wychodzi na to, że głównym udziałowcem jest Pandemonium LTD.
Rafał rozlał herbatę.
C.D.N.
1. Na pobliskiej tablicy ogłoszeń ktoś zawiesił rozpaczliwy komunikat: „Szukamy tymczasowego zastępcy od napraw bram niebiańskich. Doświadczenie w kowalstwie mile widziane. Płatność w dewocjonaliach”.
2. Poniżej, drobnym , acz bardzo sugestywnym pismem, ktoś dopisał „Odnalezienie nowego pracownika do działu PR” oraz „Przyspieszenie dostaw manny – brak w magazynie”. Można by pomyśleć, że to szczegóły nieistotne, lecz w niebiańskiej biurokracji właśnie one potrafiły wywołać największe zamieszanie.
3. Na marginesie dodajmy, że w tajnych aktach Niebiańskiego Archiwum znajduje się lista kilkunastu jeszcze bardziej kuriozalnych przypadków: od wieloryba, który wpłynął do przydomowej studni po waniliowe chmury nad Saharą – każdy z nich wynik drobnych nieporozumień w komunikacji.
4. Na liście znajdują się też „To się nie może nie udać” i „Znam się na tym”.
5. Mateusz ponoć siedział nad księgami całymi miesiącami, szukając błędu w statystykach. Po jakimś czasie zaczął twierdzić, że niektórzy ludzie zdawali się otrzymywać ‘konkurencyjne oferty’ na swoje dusze, ale nikt nie brał go wtedy na poważnie.
6. Z boku stała wielka tablica z planem „Ruinowania Niebiańskich Planów”. W rubryce dzisiejszych zadań widniały punkty: „Test nowego wirusa sumienia”, „Podprogowe sabotaże modlitw”, a przy ostatnim dopisek flamastrem: „Kto zjadł ostatnie ciastko?!”.
7. Podobno w tej piekielnej saunie panowały takie temperatury, że nawet najwytrwalsi mieszkańcy piekła musieli regularnie brać prysznice magmy, żeby się nieco ostudzić.
8. Co prawda zdarzyło mu się kiedyś naprawić starą drukarkę anielską, ale wyłącznie dlatego, że akurat przechodził obok i przypadkiem zauważył dyszę zatkaną piórem z czyjegoś skrzydła.
6 komentarzy
zywek · 20 stycznia 2025 o 09:25
Ale to miało być połączenie Komornika z Wędrownikiem czy jak?
DJGraco · 20 stycznia 2025 o 11:14
Kurde, Panie, rozwalasz system. Czekam na więcej 😀
matius · 20 stycznia 2025 o 15:14
Dobre. I to była dobry kierunek. xd
Aria · 20 stycznia 2025 o 15:58
Leżę i płaczę ze śmiechu. To jest majstersztyk. Koniecznie ciągnij to dalej.
> Rafał zaczerpnął kolejną porcję wina ze stągwi stojącej pod ścianą.
> Gdybyśmy się przejmowali takimi drobiazgami, już dawno bylibyśmy w zaświatach.
> Słuchaj, jak tego nie ogarniemy, Michał wyśle nas wszystkich na przymusowe rekolekcje.
Taki humor tygryski lubią najbardziej. Na pobliskiej tablicy ogłoszeń ktoś zawiesił rozpaczliwy komunikat: „Szukamy tymczasowego zastępcy od napraw bram niebiańskich. Doświadczenie w kowalstwie mile widziane. Płatność w dewocjonaliach”.
Mistrzowski humor słowny i sytuacyjny, mimo krótkiej formy ładnie zarysowane sylwetki bohaterów (zdecydowanie utożsamiam się z biednym Pawłem), trafione opisy i świetna scena z Mojżeszem, która pozwala w tym wszystkim zadać kilka ważnych pytań. Naprawdę zrobiło mi się żal Piotra.
Ale żeby nie było:
> Wreszcie przesunie się do pomieszczenia zaskakująco przypominającego studio BBC. Co prawda kamerę zastępuje tu niewielki rzutnik, a mikrofony przy krawatach uczestników broń biała przy pasach, ale wystrój jest zaskakująco podobny.
Mamy powtórzenie – zaskakująco przypominające pomieszczenie, zaskakująco podobny wystrój.
> tysiące baristów z czyśćca było na skinienie skrzydła
Tysiąc baristów było, ale tysiące baristów były.
> Z boku stała wielka tablica z planem „Ruinowania Niebiańskich Planów”.
Wkradła się literówka, rujnowania.
I jest kilka niedociągnięć interpunkcji, warto na to spojrzeć. 🙂
Artur · 20 stycznia 2025 o 19:33
Piekło 1 : Niebo 0. Bardzo przyjemnie się to czyta. 🙂 I zgadzam się, humor jest niebanalny i widzę wiele mrugnięć oka w stronę czytelnika.
jamajka · 21 stycznia 2025 o 16:38
Tomasz z niedowierzaniem pokręcił głową. Bardzo mi się to podoba. :d
Ja bardzo proszę o jakieś nawiązanie do kręgów piekła, takich, co to powinny być dla ludzi, którzy projektowali to, czy tamto, czy jeszcze inną dostępność na stronach rządowych.
OK, dziękuję za następną scenę, popłakałam się ze śmiechu, bo ja chyba znam kilku pracowników, dobierających te wszystkie komponenty. Sąsiedzie, tak ma być?
Te zatkane dysze, zawsze same problemy z nimi. Czekam na dalszą część!