Nominowali, to co poradzić, trzeba pisać!
A więc 10 rzeczy, bez których nie mogę się obejść. Tekst ten piszę z całą powagą, której, jak się spodziewam, ode mnie oczekiwano.

1. Pęseta

Słuchajcie, to był jakiś pogrom! W pierwszych miesiącach mojego mieszkania w Warszawie dopiero zaczynałem przenosić tu różne mniej lub bardziej potrzebne drobiazgi. W tym czasie przekonałem się, jak ważną rolę w moim życiu pełni pęseta.
Nie śrubokręt, nie młotek, nie jedzenie, picie, powietrze, ale pęseta. Dosłownie co kilka dni musiałem się irytować na jej brak.
To Julitce pękły słuchawki i w gnieździe jack laptopa została końcówka wtyczki, to odkurzacz wciągnął do rury jakieś kawałki materiału, to gdzieś wpadł jakiś ważny drobiazg. Ostatecznie doprowadziło mnie to wszystko do takiej frustracji, że zamówiłem nie jedną pęsetę, a calutki zestaw.
Chciałbym teraz z satysfakcją napisać, że od tej pory mi się nie przydała ani razu, ale to nie jest prawda. Raz na jakiś czas dzieje się jakaś mała apokalipsa do pęsetycznego poratowania.
Cóż, widać taki mój los.

2. Linijka

Mieliśmy jakiś czas temu ważną dyskusję nad tym, w jakiej kategorii w naszym sklepie umieścić linijkę. Dziewczyny optowały za materiałami dydaktycznymi, ja za przedmiotami codziennego użytku. A kiedy w dyskusji, zdaje się, Monia, podniosła argument, że linijki ostatnio używała z rok temu, zrobiło mi się zimno.
Jak można nie używać linijki? Kiedyś miałem starą, PZN-owską, teraz przerzuciłem się na naszą własną, bo jest mi zgrabniejsza w użyciu. No mierzyć można wszystko: rastry gniazd, długości statywu do instrumentu, spasowanie elementów, naczynia żaroodporne, miejsca na meble.
Nie rozumiem, jak ludzie obywają się bez linijek!

3. Dysk zewnętrzny dowolnego rodzaju

Możecie mnie nazwać dziwakiem, ale nie poddałem się chmurowemu szaleństwu. Wcale nie lubię wrzucać wszystkich moich danych, nawet tak mało istotnych jak szkice prac czy tekstów blogowych, w prezencie wielkim tego świata.
Dlatego zawsze, ale to zawsze staram się mieć przy sobie pendrive’a lub inną pamięć, gdybyśmy musieli przenieść jakieś pliki.
Moje szaleństwo sięga tego, że nawet gdy chcę przerzucić jakieś ważniejsze dane na telefon, robię to po kablu.
Wybaczcie, że na chwilę się oderwałem od pisania, ale musiałem poprawić moją aluminiową czapeczkę. 😀 O czym to ja?

4. Laptop

Monia napisała w swoim wpisie, że jednak uważa telefon za ważniejszy od komputera. I coś w tym jest, bo telefon to sposób kontaktu ze światem, źródło praktycznie dowolnej informacji, obecnie zastępuje nam komputery w bardzo szerokim stopniu. Zwykle nie wychodzimy z domu z komputerem, ale z telefonem już jak najbardziej. Kilka dni bez komputera nas nie przeraża, bez telefonu często tak. Ale, znowu, ja pozostałem dość tradycyjny.
Telefon służy mi do czytania książek, dzwonienia, a nawet przeglądania Internetu, szczególnie w podróży. Ale jednak narzędziem podstawowym dla mnie wciąż jest laptop. To do niego siadam odruchowo, gdy chcę coś napisać, na poważniej poszukać danej informacji, napisać wiadomość, czy nawet posłuchać muzyki.

5. Płyn dezynfekcyjny

Przyzwyczaiłem się do tego w pandemii i już się chyba nie odzwyczaję. Mała rzecz, a cieszy.
W podróży często nam się zdarza dotykać siłą rzeczy różnych nie do końca czystych powierzchni. Potem zaś często na przykład coś jemy. Zaś, nie widząc, odnalezienie łazienki jest dużo bardziej skomplikowane. A tak, mała rzecz i problem rozwiązany.

6. Kawa

Ja kiedyś zastanawiałem się czy jestem uzależniony od kawy. I wiecie co? No jakoś nie.
Jak nie mam dostępu do ekspresu, często nie piję jej całymi dniami lub tygodniami, szczególnie, gdy z racji ilości zajęć nie mam czasu na wykonywanie rytuału z udziałem kawiarki. I nawet mi jej jakoś bardzo nie brakuje.
No ale kiedy wiem, że ten ekspres jest, to sprawa wygląda zupełnie inaczej. Nie wyobrażam sobie dnia bez wypicia przynajmniej jednej!
A właśnie, muszę tu zaznaczyć, że podzielam opinię Moniki o Americano, jak to można pić?

7. Koszula

Kiedyś nasz grafik, Misha, chciał zrobić dość nagle jakieś zdjęcie. Wyraziłem wtedy obawę, czy będę wyglądał dobrze. Odpowiedział mi bez chwili namysłu, że, tak, ja zawsze wyglądam dobrze.
I jakkolwiek mi to sprawia radość, obawiam się, że absolutnie nie chodzi tu o żadne aspekty wyglądu właściwego, a o to, że ja naprawdę nie lubię wychodzić z domu w stroju, w którym od biedy nie wezmę udziału w nagłym spotkaniu czy czymś równie ważnym. Dlatego zawsze mam na sobie jakąś koszulę, ładniejszy sweterek lub coś podobnego.
Można się naigrawać, ale tak naprawdę ja uważam to podejście za dość praktyczne, więcej, kilka razy mocno mi się opłaciło. Nigdy nie wiecie, w jaką sytuację nagle wciągnie was życie, a nam, nie widząc, dość trudno powiedzieć, że tylko podskoczymy naszym samochodem na 5 minut do domu się przebrać.
I od razu tu sprostuję wasze obawy, nie, ja nie mówię od razu o galowych, błękitnych, gładkich koszulach czy od razu krawatach, nic z tych rzeczy. Ale o czymś, co najwyżej w nagłej sytuacji będzie nieco bardziej casualowym, a nie nieodpowiednim.

8. NVDA

Myślę, że ten program odczytu ekranu zasługuje na wpis na tej liście, chociażby za to, jak zmienił świat, w tym także mój świat.
Kiedy dostajemy komputer do rąk, nie musimy się martwić licencjami i opłatami, po prostu wpisujemy "winget install NVDA" i mamy sprzęt gotowy do pracy. Możemy zdalnie obsługiwać firmy, pomagać dowolnej widzącej osobie na odległość, postawić i skonfigurować system na komputerze otrzymanym do serwisu.
Niezależnie od tego, czy ktoś woli czytniki płatne, czy używa jak ja wyłącznie NVDA, nawet jeśli doprowadza nas do białej gorączki ostatnia polityka NVAccess, nie da się ukryć, że dopiero NVDA naprawdę otworzył komputerowy świat niewidomym.

9. Klucz U2F

Te niewielkie urządzenia są bardzo promowane przez organizacje typu Niebezpiecznik. Ja jednak jestem nieco bardziej sceptyczny. Weryfikacja dwuetapowa z kodem wysyłanym na telefon jest naprawdę bezpieczna. Jasne, ktoś może podsłuchać sygnał GSM, ale, bądźmy szczerzy, przy takim zaangażowaniu to ktoś równie dobrze wyciągnie nam telefon z kieszeni, odczyta pamięć laserem, a następnie na swojej krypto-farmie złamie szyfrowanie i przejrzy wszystkie zdjęcia naszego kota. 🙂
U2F mają jednak trzy inne, ważne zalety.
Po pierwsze, chronią nas skutecznie przed phishingiem. Po prostu jeśli klikniemy w podstawiony link z fałszywą stroną, klucz U2F wykryje inną domenę i nie pozwoli nam się zalogować.
Po drugie, jest bardzo mały i praktyczny. Zamiast przepisywać kod z zegarka czy telefonu, wciskamy jeden guziczek i gotowe.
Po trzecie, można na nim zapisywać inne klucze kryptograficzne. Można więc w ten sposób nie tylko potwierdzać swoją tożsamość, ale też jednym dotknięciem na przykład logować się na serwerach SSH.
Natomiast uważam, że jako takiego bezpieczeństwa wcale nie zwiększa i rzadko proponuję taki zakup ludziom. Jak ktoś się dobierze wam do komputera, to jest już do niego dobrany. A klucz U2F ma też swoje wady, na przykład gdy się go zgubi albo, po prostu, nie weźmie w podróż, a tu nagle…

10. Książka

Ja nawet nie wiem, co tu mogę napisać.
Nie przekonały mnie seriale, oglądam bardzo rzadko.
Nie przeglądały mnie Youtuby.
Nie przekonały mnie nawet tak całkiem podcasty, choć przyznaję, że niektórych słucham regularnie i z zaciekawieniem.
Ale jak żyć bez książek?


11 komentarzy

daszekmdn · 14 lutego 2024 o 05:35

Nie przeglądały Cię Youtuby? To w sumie normalne, bo raczej to działa na odwrót i my je przeglądamy 😀 no nie mogłem się powstrzymać hahah.

daszekmdn · 14 lutego 2024 o 05:37

3 i 4 zgadzam się w 100, 200 a nawet sekstylion procent.
Na telefonie to ja sobie mogę podzwonić. Kota mam od głaskania.
I żadnych chmur, owszem. Nigdy prywaty tam nie wrzucam. Do tego stopnia, że jak miałbym syncować coś po sieci wewnętrznie i tak bym tego nie zapełniał prywatnymi danymi a wyłącznie włączam udostępnianie, wrzucam co mam do serwera, wyłączam.

Monia01 · 14 lutego 2024 o 10:44

Dawidzie, dziękuję, dobrze jest móc korzystać z Twojego płynu, bo przecież swój regularnie gubię. 😀 I w związku z tym proszę mi nie polecać nigdy kluczy U2F. Przecież ja go zgubię, zapomnę i tyle z tego będzie. A teraz już lecę zmierzyć sobie szerokość mebli i naczyń żaroodpornych.

Kat · 14 lutego 2024 o 12:29

A ja się zaopatrzyłam w centymetr, nie jest linijką, ale zastosowanie ma to samo. 🙂

grzezlo · 14 lutego 2024 o 12:30

A dlaczego ja dopiero tutaj przeczytałem o narzędziu winget? Pierwsze czytam, że tak powiem, a ma spore możliwości.

MarOlk · 14 lutego 2024 o 14:47

Ja to bym taką taśmę mierniczą i suwmiarkę udźwiękowioną przytulił. Czy istnieje taka suwmiarka to nie wiem, ale taśma w opór droga.

Julitka · 15 lutego 2024 o 09:49

Faktycznie NVDA jest czymś, co zmieściłoby się na mojej liście. Gdyby była większa. 😀

Zuzler · 21 lutego 2024 o 03:27

W sumie calówkę byście mogli zrobić, to w końcu taki zestaw linijek jakby, a te Wasze są dość cienkie, żeby to wyszło w miarę zgrabnie.

jamajka · 22 lutego 2024 o 22:10

2. Ja mam pytanie, jak mierzyć miejsca na meble linijką. Ja tęsknię za centymetrem, ale nie posiadłam umiejętności mierzenia linijką dużych rzeczy. Czyli np. taki statyw też by było ciężko.
3. Dysk zewnętrzny rozmiar 2?
5. No właśnie, muszę kupićtne wasz, z rossmanna chyba, tak?

Julitka · 22 lutego 2024 o 22:17

Tak, 100 ml, Aloe Vera, ale nie pamiętam firmy @Maja.

pioter998 · 26 lutego 2024 o 19:09

ja do mierzenia używam palców od rąk. np. wiem, że 4 palce to około 5 centymetrów.
10 rzeczy, które są dla mnie istotne? 1 – NVDA – Dawid napisał czemu,
2 – iphon, który w prawie 100 procentach używam a laptop może w jednym,
3 piwo czasem lubię, choć bywa, że śmierdzi jałchą czyli popularną gnojówką, 4 zajęcia w ŚDS, bo lubię tam bywać i spędzać czas kilka godzin dziennie,
5 grać w Chińczyka, bo na zajęciach mamy tą grę przystosowaną do między innymi niewidomych.
6 jakżeż mogłem zapomnieć o białej lasce! to nie wymaga komentarza,
7 nie wyobrażałem sobie życia bez wędrówek – i mam nadzieję, że niebawem odrodzi się ta pasja,
8 książki, i filmy z audiodeskrypcją oraz "Ranczo".

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink