DJGraco, matius, Artur, jamajka, bardzo dziękuję za miłe słowa.
Ario, bardzo dziękuję za konstruktywną krytykę i obiecuję poprawę. 🙂 I cieszę się, że tekst się podoba.

Chmura nad chmurami
Część 2.
– Sprawa jest dość… trudna. – Paweł bębnił palcami w krawędź kieliszka, jakby spodziewał się, że w końcu wyskoczy z niego dżin od IT i jednym commitem rozwiąże rajski kryzys. – Widzisz, problem naszego raju polega na tym, że jest nagrodą za dobre uczynki. Nieco kłopotliwe, gdy szukasz kogoś od hakowania. Mamy kilku testerów penetracyjnych, ale…
– Jak bardzo jest źle? – Rafał postanowił przejść do rzeczy.
– Bardzo. Połowa naszych specjalistów nigdy nie pomyślała o czymś takim jak włamanie, a reszta pamięta czasy magnetofonów i gier wczytywanych z kaset. Jest kilku potencjalnych kandydatów w czyśćcu. Może warto byłoby im zaproponować układ…
– Szef nigdy na to nie pójdzie. – Pokręcił głową tak energicznie, że aureola na moment okoliła filiżankę herbaty. – Słuchaj, jak rozejdzie się plotka, że skracamy pokuty za rozwiązanie naszej nieporadności, zaraz będzie katastrofa. [1]
– Cóż, zostaje nam Ziemia.

* * *

– Precedens istnieje – zauważył Gabriel, przerzucając papiery rozłożone w miłym dla oka nieładzie po całym stole. – Spójrzcie chociażby na Mojżesza i te jego tablice.
– Tylko dlatego, że poprzednie roztrzaskał, a Tobie nie chciało się spisywać wszystkiego od nowa – wtrącił Michał, w desperacji wymachując mieczem, którego klinga kreśliła w powietrzu skomplikowane ósemki.
– Ale fakt jest faktem. – Piotr pokiwał głową z niechęcią. – Zresztą sam też kilka razy na Ziemi rozwiązywałem nieziemskie problemy.
– No tak, ale głoszenie słowa… – Generał pierwszy Archanioł urwał, posyłając zirytowane spojrzenie kilku cherubinom, robiącym uniki, by nie nadziać się na coraz dynamiczniej ruszające się ostrze. – Czy moglibyście wreszcie zachować trochę powagi, zamiast tak się miotać?
– A ta sprawa fatimska? – Gabriel wyciągnął kolejny dokument.
– To był osobisty pomysł szefowej. – Michał westchnął. – Wiecie jak to jest, krewnym kierownictwa wszystko uchodzi na sucho. Z nami może być gorzej, jak coś pójdzie spektakularnie źle.
– Nic się nie stanie, będziemy mieli wszystko… – zaczął Rafał, ale ucichł pod spojrzeniem przełożonego.
– Tak, wiem. Wszystko pod kontrolą. Zupełnie jak nasze komputery. – Michał spiorunował podwładnych wzrokiem. – Ale, dobrze. Załatwię u szefa autoryzację tego planu. Oby tylko się udało.

* * *

– Jeszcze tylko tutaj podpis i voila. – Paweł uśmiechnął się tym charakterystycznym uśmiechem, jaki zdobi tylko twarze ludzi bardzo świętych albo bardzo, bardzo zmęczonych.
– Ja, niżej podpisany – przeczytał Dave – pozostaję świadom, że złamanie niniejszej umowy poufności wiązać się będzie z pisaniem nowych strzelanek i symulatorów lotniczych dla Pawła Apostoła od chwili śmierci po całą wieczność.
Pióro teatralnie zgrzytnęło na papierze.
– Doskonale! – Paweł entuzjastycznie uścisnął rękę programisty. – Witamy po bardziej słonecznej stronie chmury. Teraz możemy przejść do rzeczy. Coś dla ciała? Coś dla ducha? Kawa? Herbata? A może coś mocniejszego?

* * *

Dave rozglądał się ze zdumieniem po niebiańskiej serwerowni. Nie chodziło nawet o staromodny wystrój – tego właściwie się spodziewał, ale… to przekraczało wszelkie granice wyobraźni.
Rzędy serwerów przypominały eksponaty w muzeum techniki. Wielkie szafy z logo IBM sąsiadowały z nieco schludniejszymi pudełkami komputerów Pentium 2, w tle zaś dumnie prezentowała się Amiga 500. Jeden z cherubinów z ponurą rezygnacją wachlował ją skrzydłami, wyglądając przy tym jak najbardziej sfrustrowany system chłodzenia we wszechświecie.
Pośrodku pomieszczenia znajdował się ogromny serwer typu mainframe. Był podłączony do czegoś, co wyglądało jak zwykły domowy router pamiętający rok 2005 – marka nie była widoczna, ale za to z łatwością dało się dostrzec naklejkę z wyraźnym napisem "Nie wyłączać, bo wszystko padnie". Od routera biegł rząd kabli, podwieszonych pod sufitem i splątanych tak chaotycznie, że przypominały abstrakcyjną rzeźbę. W tym gąszczu dało się zauważyć fragmenty najwyraźniej wciąż używanych taśm magnetycznych, a chyba nawet jedną czy dwie karty perforowane.
– Co… to… jest?! – Dave wyglądał, jakby jego mózg właśnie wysłał wniosek o natychmiastowy transfer do jakiejś mniej niesamowitej rzeczywistości. Na przykład do dowolnej, całkowicie dowolnej bajki z dzieciństwa.
Rafał westchnął.
– Do tej pory działało. Słuchaj, po pierwsze brakuje nam tu młodych geeków. A po drugie plan zbawienia nie przewidywał tak… gwałtownej rewolucji technologicznej. Ledwo poznaliśmy jeden sprzęt, wy już mieliście nowy wynalazek w zanadrzu. Więc trzeba było improwizować.

* * *

Nie chodziło o to, że Piotr nie ufał zespołowi Rafał-Gabriel. Jeśli ktoś potrafi przekonać dziewczynę zastaną podczas obierania ziemniaków, żeby urodziła Bogu syna, a wszystko w ciągu trzech minut, to takiemu komuś perswazji się nie odmawia. I już.
Z drugiej strony miał pewne obawy co do niebiańskiego harmonogramu. Zrealizowanie jednego z projektów szefa zajęło trzydzieści trzy lata, z czego dziewięćdziesiąt procent pochłonęło zebranie zespołu. A Piotr był pragmatykiem. To, że o problemie się nie myśli, nie znaczy, że problemu nie ma tylko że on rośnie i czeka, by wyskoczyć z kąta w najgorszym momencie.
Wskaźniki nawróceń dramatycznie spadały. To nie był problem w rodzaju chcieliśmy jednemu świętemu dać bilokację, drugiemu rozmowę z aniołami, a trzeciemu stygmaty, ale kartki nam się zlepiły i przypadkiem wyszedł ojciec Pio. Tutaj skutki mogą być o wiele poważniejsze. Dlatego Piotr postanowił puścić sprawy starym, znanym sobie torem. Dla świętego spokoju.

* * *

– Jak to właściwie powstało? – Dave miał spojrzenie człowieka, który w ciągu sześciu godzin odwiedził Raj, chóry anielskie i niebiańską serwerownię, a mimo to najbardziej zszokował go kod źródłowy, który właśnie zobaczył. [2]
– To taki technologiczny Frankenstein. – Rafał spojrzał mu przez ramię. – Fragmenty kodu Windowsa XP, kilka łatek ściągniętych z GitHuba, wszystko zintegrowane z naszymi systemami. Interfejsy były outsourcingowane, my pracowaliśmy tylko na gotowym API.
– Dobra, tego nie da się tak zostawić. – Dave nerwowo bębnił palcami o blat z miną człowieka, który właśnie odkrył, że ma naprawić Wszechświat, a zgubił śrubokręt. – Trzeba przepisać cały backend. Od zera. MVC, warstwy abstrakcyjne, interfejsy hardware’u… Ale to potrwa. I zdecydowanie potrzebujemy większego zespołu.
– Tego się obawiałem. – Rafał pokiwał głową. – Ilu potrzebujesz ludzi? Paweł obiecał załatwić co trzeba. Piotr będzie kręcić głową, ale się zgodzi, prędzej czy później. Swoją drogą ciekawe gdzie on właściwie jest…

* * *

– Co to znaczy… piekielna serwerownia? – Michał zastygł z mieczem uniesionym w powietrzu.
– Siódmy krąg. Agile, Scrum, restrukturyzacja niewydajnego modelu biznesowego. – Demon trząsł się ze strachu.
– Niewydajnego modelu biznesowego??? – Piotr patrzył z niedowierzaniem.
– Dokładnie tak. Pojawianie się w obłokach dymu uznano za nieprzystające do epoki… Jak zrobiliśmy ostatnio klasyczny motyw – ogar piekielny wyjący upiornie o północy w lesie – oni uznali go za wymagającego opieki psa, przewieźli do schroniska, a potem… – Aż ogon demona stanął dęba ze zgrozy. – Jakaś rodzina go adoptowała. I nazwała Burek! I założyła mu profil na Instagramie.
– Znikaj! Teraz! – warknął Michał, rzucając się z mieczem.
Demon zniknął z krzykiem, w chmurze dymu.
– No, to przynajmniej teraz muszą uwierzyć. – Michał uśmiechnął się tryumfalnie, chowając miecz do pochwy i rozglądając się po rynku niewielkiego miasta. – Demona nawiedzającego opuszczony dom, wygnanego przez samego Generała Pierwszego Archanioła, nie da się przecież przeoczyć. A wielu z nich ma nawet smartfony i nagrywało ten show.

A na TikToku już pojawiły się komentarze o wyjątkowo realistycznym performansie kabaretowym w Sopocie.

1. Wszystkie zastępy aniołów i świętych zgadzały się, że zatrudnianie dusz czyśćcowych do przygotowywania kawy i herbaty, sprzątania biur, segregacji dokumentów, wypełniania sprawozdań i produkcji manny nie podlega pod rozwiązywanie nieporadności, a jedynie kreatywne zajmowanie czasu.
2. To akurat nie jest prawda – odkrycie, że św. Paweł nosi iPhone’a 15 Pro Max w markowym etui, ustawionego na domyślny dzwonek, z dumą godną nerda z Manhattanu, było o wiele, wiele gorsze.


2 komentarze

Julitka · 17 kwietnia 2025 o 09:53

Szkoda, że ja jednak nie wszystko rozumiem. xd

jamajka · 18 kwietnia 2025 o 22:10

Generał pierwszy archanioł. :d
Nie wyłączać, bo wszystko padnie, to jest kartka, którąpowinni na wejściu rozdawać w różnych miejsach, w których zdarzyło mi się pracować. Albo uczyć. W moim pokoju to zawieszę.
Ja czekam na dalsze części.

Skomentuj Julitka Anuluj pisanie odpowiedzi

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink