Dawno, dawno temu, kiedy ledwo na trzeciej pozycji roku zaczęliśmy stawiać jedynkę… Dobra, prościej, 15 lat temu postanowiliśmy z Kamilem zrobić największą śnieżkę w całej wsi. Problem polega na tym, że to nie była przenośnia – „największa” znaczy „największa”. Przygotowanie tego dzieła zajęło nam ponad dwie godziny. Nie znam jej ostatecznego rozmiaru, wiem jednak z całą pewnością, że była wyższa od nas w tamtym czasie, a do jej powstania zużyty został śnieg z naszej działki, ulicy, drugiej ulicy, działki cioci, ogrodu, pola i jeszcze kilku innych lokalizacji. W archiwach rodzinnych gdzieś nadal jest zdjęcie. Po wszystkim chcieliśmy ją przenieść na taras i tu się pojawił pewien problem, ponieważ absolutnie nie mieliśmy siły jej dźwignąć. Powołując się na Archimedesa postanowiliśmy wykorzystać dźwignię (łopata). No a potem tata nie miał już łopaty.
Moim ulubionym obowiązkiem zimowym było natomiast łamanie sopli. Rosło ich u nas wiele szczególnie na garażu, który był przykryty od zewnątrz falistą blachą. Można powiedzieć, że była to doskonała demonstracja powstawania stalaktytów, choć z lodu. Na koniec zawsze brało się dwa największe sople i robiło walkę na miecze: do momentu aż nie pękły lub, częściej, się roztopiły.
W tej kategorii jednak wygrywała zdecydowanie wielka woda. Kiedy zatoka zamarzała, tafla lodu była zawsze pofalowana, a tam gdzie fale się przełamywały, odłamywały się spore kawałki lodu mające po metr długości.
Zabawa polegała na tym, by tymi krami bić w lód tak długo, aż się skruszyły. Dla nas to był turniej rycerski, a pękające odłamki symbolizowały kruszące się kopie…
Co ciekawe, rzadko natomiast robiliśmy bałwany. Nie było u nas takiej tradycji, śnieg ma wiele ciekawszych zastosowań.
A skoro mowa o tradycjach, w Światodyskowym Lancre odbywa się ciekawa uroczystość. Mężczyźni, którzy przez siedem lat małżeństwa ani razu nie kłócili się z żoną ani ani razu nie żałowali ożenku mogą wnioskować o nagrodę, którą jest… ciężkie pobicie za kłamstwo. To znaczy nagroda jest inna, ale do tej pory nikomu nigdy nie udało się przekonać sędziów.
Myślę, że dostrzegamy tu ogromne zmarnowanie potencjału. Od razu można przecież rozszerzyć takie przesłuchanie o, na przykład, postanowienia noworoczne. No chyba że czyimś postanowieniem jest realizacja postanowień z roku 2024, których nie udało się zrealizować w 2023 po odłożeniu ich z roku 2022 jako już nieaktualnych w realiach roku 2021, w związku z tym że jesteśmy już dużo starsi niż w roku 2020, kiedy zorientowaliśmy się, że w 2019 nie wyszło. A w ogóle to kogo teraz obchodzi, że będziemy mili dla kolegów w przedszkolu?
Moim takim postanowieniem jeszcze z podstawówki było, że będę regularnie pisać wypracowania. No i co? No niby mogę, ale do czego mi teraz w życiu rozważanie problemów typu „Odwaga czy głupota, czyli matrymonialne plany sędziego Soplicy wobec bratanka„ lub „Dziady albo jego starzy – analiza języka młodzieżowego inspirowanego literaturą romantyzmu”? Przeczytałem to jeszcze raz i dochodzę do wniosku, że niespełnienie tego postanowienia było najlepszym, co mogłem zrobić dla świata.
Właśnie właśnie, mówimy o tych absurdach literackich tyle, naigrawamy się, a Kordian nie leciał na chmurze, on przez chmurę się po prostu kontaktował. Mówili przecież, że wieszcz narodowy. A jest jak byk napisane: „Zoom Cloud Meeting”.
Dygresja: wiecie jak dźwiękowiec zatopił Titanica? Włączył filtr dolnoprzepustowy.
Dygresja do dygresji: nieopodal Wejherowa są dwie sąsiadujące ze sobą miejscowości: Jęczewo i Płaczewo. Już wiecie dlaczego.
Koniec dygresji.
Ostatnio przeczytałem, że w Warszawie planowana trzecia linia metra będzie działać jak układ krwionośny, rozwożąc pasażerów do wszystkich części miasta. Tak, ja to widzę. Kontrolerzy to takie erytrocyty, a gdy sprawa robi się poważna, przybywają makrofagi, straż ochrony metra.
Bilety czasowe to hemoglobina… A jak coś się psuje i wstrzymują całą linię, to wypisz wymaluj zator żylny.
Stop! Po prostu stop!
Porozmawiajmy o czymś poważniejszym, na przykład o E-doręczeniach. W trakcie pewnego webinaru poświęconego zmianom prawnym w roku 2025 padło stwierdzenie, że skrzynkę E-doręczeń powinna posiadać każda instytucja zaufania publicznego, która realizuje usługi wieczyste, nawet jeśli jej miejscem rejestracji nie jest Polska. I od razu zastanowiłem się czy św. Piotr już o tym słyszał. A co z piekłem? Tu chyba już podchodzimy pod prawo zarówno wieczyste jak i penitencjarne, a ośrodki penitencjarne też muszą przyjmować E-doręczenia.
A to prowadzi do kolejnego pytania, bo przecież skoro E-Doręczenia, to przetwarzanie danych osobowych. Nie ulega wątpliwości, że w niebie zbierają ich ogromne ilości: lista uczynków, dane osobowe… Czy w dobie cyfryzacji sądu ostatecznego dane te są odpowiednio szyfrowane? Czy są przygotowane scenariusze awaryjne na wypadek wycieku albo ataku hakerskiego? Które dokładnie anioły posiadają dostęp i wgląd do danych? Kto wprowadza korekty?
Czy mogę zwrócić się z prośbą o skorygowanie błędnego wpisu?
A jaka właściwie jest trwałość dysków używanych w Heaven Computers? Gdzie przechowywany jest backup?
Czy wyznaczono oddział anielski do pilnowania serwerowni przed nieuprawnionym dostępem?
No dobrze, sąd ostateczny to jedno, ale co ze świętym Mikołajem? To z pewnością osobistość zaufania publicznego. Ja już pomijam absolutne ignorowanie przez niego jakichkolwiek regulacji dotyczących przestrzeni powietrznej, ale czy zastanowiliście się jakim prawem przechowuje dane o dzieciach? To już nie tylko kwestia ustawy Kamilka, to jest kwestia prawa do prywatności, prawa do gromadzenia materiału dowodowego, w ogóle wchodzimy w Powszechną Deklarację Praw Człowieka. Czy fakt, że zastajemy pod choinką prezenty nie stanowi po prostu bezczelnej łapówki, w dodatku skutecznej od ponad tysiąca lat?
Mam dobrą radę, trzymajcie się z dala od wszelkich sprawozdań, uzasadnień, ustaw, rozporządzeń i analiz prawnych. Widzicie czym to grozi. Niech to będzie wasze noworoczne postanowienie.
A jeśli nie uda się wam go zrealizować, to przynajmniej kiedy zrobicie śnieżkę, odpowiednio dobierajcie narzędzia. Inaczej stracicie nie tylko rozum, ale nawet łopatę.
11 komentarzy
DJGraco · 17 stycznia 2025 o 19:50
Świetny wpis! Nic dodać nic ująć!
MarOlk · 17 stycznia 2025 o 21:00
Jak się na przykład taki imć pan Jaszczur Jabłonowski vel Olszański metrem przejedzie to czy to będzie oznaczać, że Warszawa ma antysemityzm we krwi? 😀
matius · 18 stycznia 2025 o 11:22
Z tymi niebem i tymi aniłami to już se wyobrażam jeakieś opowiadanie z tym tematem w klimacie Jakuba Wendrowycza. Świetnie by pasowało. xd
Paulinux · 19 stycznia 2025 o 15:37
O matko, ale chaotyczny. Ale takie tygryski lubią najbardziej
jamajka · 19 stycznia 2025 o 16:12
Miałeś taki temat wypracowania, z tą odwagą i głupotą? Bardzo to ładne jest. A, dobra, przeczytałam drugi temat, przypomniało mi się, kto Cię uczył polskiego… Nie było pytania. :d
Nie mogę się zdecydować, czy mam zacząć oglądać sobie bliżej słowo makrofagi i wyobrażać sobie potwory o takiej nazwie, czy zachwycać się powagą zawodu: strażnik ochrony metra.
Tu straż ochrony metra! Proszę się odsunąć przynajmniej na metr!
Czytając dalej stwierdzam, że wiedźmikołaj byłby dumny. TEN DRUGI TEŻ.
pajper · 19 stycznia 2025 o 17:06
Nie nie, te tematy to akurat fantazja własna… 🙂
jamajka · 19 stycznia 2025 o 18:25
Ehhhh, no wiesz co? A ja tak w pana Marka wierzyłam.
Julitka · 20 stycznia 2025 o 19:43
Ej, Dawid, ludzie narzekają na brak rozswoju, np. no nie wiem, Eltena, a Niebo nie rozwija się od ponad 2000 lat, tak lekko licząc! Wciąż to samo – jedna, wielka niewiadoma. xd
Zuzler · 22 stycznia 2025 o 22:04
Julito, ale skąd Ty możesz wedzieć, czy Niebo się nie rozwija. Byłaś tam? 😀
Julitka · 23 stycznia 2025 o 16:27
Nie byłam, ale wiesz, jak to jest. Ludzie mówią, to ja wiem. 😉
armand · 23 stycznia 2025 o 23:16
Świetny uśmiałem się po pachy